pamiętnik i wspomnienia


„Mój ojciec Józef urodził się we wsi Ozimek pow.Opole w roku 1870. W roku 1885 mój ojciec przesiedlił się do Przystani w powiecie Częstochowa i pracował we dworze jako kowal. Tam też ożenił się z Józefą Malczak, która pracowała jako pokojowa we dworze.
 
Po kilku latach z całą rodziną przenieśli się Juliampola i zamieszkali tam w budynku karczmy pod nazwą „Wygwizdów”. Dziadek Walter pracował jako karczmarz a ojciec Józef jako kowal. Po dwóch latach z powodu waśni rodzinnych moi rodzice przenieśli się do Trębaczowa w pow. Pajęczno.
Po roku przyjechał po ojca dziedzic Madaliński prosząc go aby wrócił do niego z powrotem obiecując większą pensję i deputat. W tamtym czasie obszarnicy dbali o kowali.
Ojciec zgodził się i rodzice otrzymali 2 izbowe mieszkanie, 12 korców zboża, 1 morgę pola pod ziemniaki, 10 metrów kubicznych drzewa, 2 krowy i 1 cielę i 15 rubli miesięcznie.
 
W 1901 roku z nakazu rządu carskiego, wywłaszczono dziedzica i rozpalcerowano jego dwór.
Mój ojciec wykupił 5 ha, kuźnię i stelmaszkę, z której wybudował chatę, chlew i stodołę.
Ja urodziłem się 5 czerwca 1903 roku.
Po kilku latach ojciec dokupił jeszcze 3 ha. W 1913 r rodzice pierwszą działkę (5ha) pierworodnej córce Krystynie (mojej siostrze).
Na pozostałej ziemi pobudowali najpierw stodołę a w 1915 roku chatę do której mieliśmy się wprowadzić w lipcu. Lecz w przeddzień ja zachorowałem na dur brzuszny, a dzień później młodszy brat i siostra, którzy po 4 dniach zmarli. Po dwóch dniach od ich pogrzebu zachorował mój ojciec, który po 6 dniach zmarł.
Do nowego gospodarstwa przeprowadziła się moja mama, ja i młodsza siostra (starszy ode mnie brat i siostra byli w Niemczech). Zaczęła nas gnębić bieda.
Jednak w drugim roku 1 wojny światowej nadarzyła się możliwość zarobienia trochę pieniędzy. Niemcy zrobili granicę między Juliampolem a Szarkami i nie przepuszczali produktów żywnościowych.
Mama, siostra i ja przemycaliśmy Żydom w Szarkach krowy, cielęta, drób by zarobić trochę marek.
Ale gdy w 1918 roku skończyła się wojna – skończył się i przemyt.
Mama wyszła za mąż i przeniosła się tylko z najmłodszą siostrą Andzią.
Ja miałem pójść na służbę do szwagra skąd po 2 latach ciężkiej pracy uciekłem do mamy.
Ojczym był budowniczym domów i zatrudniał mnie, lecz grosza nie dał.
Zacząłem więc szukać jakiejś służby , znalazłem ją u leśniczego, jako parobek do koni.
Zawarto ze mną umowę z wynagrodzeniem 400 zł i umundurowaniem (400 zł to równowartość 5 par butów)”
 

Tak zaczyna się pamiętnik mojego pradziadka, który odnalazł się po latach w rodzinie i został spisany przez najstarszego brata mojej babci (mamy mojego taty). Czyta się go jak książkę z zapartym tchem, a fakt że jest to moja rodzina powoduje szybsze bicie serca i wypieki na mojej twarzy…

W pamiętniku opisane jest burzliwe życie pradziadka podróż do Niemiec gdzie szukał rodziny, podane nazwy miejscowości, nazwiska, dialogi coś niesamowitego. Po długiej i męczącej podróży pradziadek znajduje starszego brata w Niemczech pod Magdeburgiem…w opowieściach bardzo szczegółowych jest zarówno wątek kryminalny jak romansowy…

Tak mój pradziadek pisze o swojej przyszłej żonie i narodzinach dzieci… to wersja skrócona bo cała ma kilkanaście stron…

„Kolega mojego starszego brata załatwił mi pracę na dworze Haselchof w górach Harc.
Tam też przyjechała moja  14 letnia siostra po śmierci mamy. Dostałem pracę przy traktorze i dowozie mleka i zamieszkałem w barakach wraz z 130 robotnikami z Polski.
Po 3 tygodniach ze względu na ciężkie warunki postanowiłem uciec wraz z siostrą Anną i wówczas moją narzeczoną – Marią Radlak. 12 lipca 1923 roku dotarliśmy do Burgu gdzie podjąłem pracę w 300ha majątku rolnym.
Podczas polowania z synem właściciela majątku zostaję ranny w głowę, kilka miesięcy przebywałem w szpitalu ostatecznie dostaję rentę inwalidzką (50% niezdolności do pracy).
W drodze do Polski w celu zawarcia związku małżeńskiego zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy i podjęliśmy pracę w majątku w Nepperwitz. Tam urodził się nasz syn Józef, jako nieślubne dziecko mojej przyszłej żony Marii Radlak.
25 grudnia 1926 roku wracamy do Polski  W 1927 roku przenosimy się do Juliampola i tam zawarliśmy związek małżeński.
W 1931 roku z 3 synami przenieśliśmy się do Nowej Wsi w powiecie Krotoszyn. Tam urodziły się 4 nasze córki:  Krystyna, Barbara, Irena i w czasie wojny Janina. „

Córka Krystyna to moja babcia, u której dziś byłam z moimi dziećmi i od której wzięłam te spisane dzieje pradziadka…, które przeczytałam z zapartym tchem..część z historii rodzinnej w różnych opowieściach słyszałam, ale nie miałam pojęcia że są takie dokładne i szczegółowe wspomnienia opisane…

Moja babcia mieszka od niedawna sama, 12 września 2012 roku po ciężkiej chorobie odszedł mój dziadek. Jak byłam mała, później jako nastolatka, już nawet jako matka gdy jeździłam do dziadków nigdy nie wyobrażałam sobie że jednego z nich zabraknie…

Byli jak dwie wspólne części, które żyją w swoim świecie czasami, mają swoje dobre i złe przyzwyczajenia ale muszą być razem bo sami nie dadzą sobie rady. Dziadek nie był ideałem, potrafił za dużo wypić, ale jak nie pił był cudownym człowiekiem, który traktował moją babcię jak królewnę i wiele z nas mogłoby pozazdrościć takiej miłości, czułości, serca …a to że byli z sobą 59 lat to już w ogóle coś niezwykłego. …

Gdy okazało się, że dziadek jest chory…nikt nie myślał że to coś aż tak poważnego, że minie kilka miesięcy i już go między nami nie będzie…Niestety jest tak, że gdy ktoś jest zdrowy bardzo często nie mamy czasu, mamy dużo pracy i inne sprawy i rzadko się odwiedzamy, dzwonimy..dopiero uświadamiamy sobie jak ten ktoś odchodzi, że chcielibyśmy spędzić z nim jak najwięcej czasu, być tam co tydzień, potem prawie codziennie, a gdy widzimy że znika że to kwestia minut siedzimy przy łóżku trzymając go za rękę i myśląc ile rzeczy nie powiedzieliśmy, żałując że nasze dzieci pewnie dorosną i nie poznają już tej osoby, która pomimo wad tak była nam bliska…

Nie wiem czemu stwierdziłam że chcę napisać ten post..może dlatego żeby powiedzieć tym którzy mają jeszcze babcie, dziadków, że pomimo tego że życie jest strasznie szybkie, wiele spraw mamy na głowie to musimy znaleźć chwilę, kilka godzin dla nich…

Teraz jak moja babcia jest już sama staram się tam być z moimi dziećmi przynajmniej co tydzień, maksymalnie co dwa tygodnie…Bo naprawdę prawdziwe są słowa „śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”.

Moja babcia też ma trudny charakter i swoje przyzwyczajenia, obiad musi być o 13 a kawa o 16 i nieważne że ktoś jest głodny w innych porach, w telewizji trzeba obejrzeć Familiadę, Jaką to melodię i różne seriale.. Kubuś jest za chudy, Tosia jest pyzą, ja jestem nieuczesana (to wtedy kiedy mam loki).

Ale pomimo tego że już taka jest i się nie zmieni, widzę jak się cieszy kiedy przyjeżdżam, gotuję dla nas garnek rosołu z makaronem, rysuje z Kubą i Tosią domki, kwiatki, wspólnie z nami zbiera kasztany i długo kiwa w oknie gdy odjeżdżamy…Dlatego nawet gdy wolałabym przeleżeć dzień na kanapie i po prostu nigdzie się nie ruszać to jednak dzwonię, pakuję dzieci do samochodu i jadę do niej..bo wiem że za jakiś czas nie wiem ile czy to będzie rok, dwa czy 10 lat już nigdy nie pojadę do jej domu, bo nikogo tam nie będzie kto będzie na mnie czekał, dlatego trzeba wykorzystać każdą chwilę….

Spłakałam się jak bóbr pisząc ten post…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

zdjęcia z 2.02

Kuba Tosia_u babci na sankach_27.01

Przy okazji dodam tutaj więcej zdjęć też tych z przeszłości..pradziadka itp, jak je zeskanuje i część odzyskam z mojego starego komputera., te tutaj takiej robione głównie telefonem więc jakość nienajlepsza…Ale akurat w tym poście bardziej liczył się dla mnie tekst.

Zdjęcia rodzinne z przeszłości…

mój pradziadek przy pracach w Niemczech. Rok 1922

mój pradziadek przy pracach w Niemczech. Rok 1922

ślub brata mojej prababci_1917 rok

ślub brata mojej prababci_1917 rok

pradziadek na koniu zakupionym za 5 litrów bimbru. 1946 rok

pradziadek na koniu zakupionym za 5 litrów bimbru. 1946 rok

Rok 1952. Pradziadkowie w Kożmińcu. W głębi          zabudowania gospodarstwa.

Rok 1952. Pradziadkowie w Kożmińcu. W głębi zabudowania gospodarstwa.

Moja babcia Krysia_rok 1949

Moja babcia Krysia_rok 1949

Moi dziadkowie z małym tatą_ rok 1958 _spacer w Koźmińcu

Moi dziadkowie z małym tatą_ rok 1958 _spacer w Koźmińcu

ślub moich dziadków_1953 rok

ślub moich dziadków_1953 rok

Moja prababcia z wnukami (pierwszy z lewej mój tata)

Moja prababcia z wnukami (pierwszy z lewej mój tata)

rodzina u pradziadków w Koźmińcu _ rok 1970

rodzina u pradziadków w Koźmińcu _ rok 1970

Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

ks. Jan Twardowski

19 thoughts on “pamiętnik i wspomnienia

  1. Dużo osobistych spraw wtargnęło dzisiaj do twojego bloga, które również i mnie się udzieliły. Wiele razy wspominam Twojego dziadka i babcię ( a moich kiedyś sąsiadów ), jako wspaniałych ludzi. Pamiętam te czasy kiedy jako jeszcze dzieci jeździliśmy nad jezioro i nie wiem czy wiesz dzięki Nim nauczyłam się pływać, Jednak najbardziej utkwiło mi w pamięci jak w latach 80- tych co drugi dzień chodziłam po mleko do stacji, zabierałam od Twoich dziadków kankę i zawsze za to dostawałam jakąś słodką rzecz. Czasem to była kostka czekolady ( w tamtych czasach był to rarytas ), na którą czekałam z niecierpliwością. Wydawać się to może głupie, ale nie raz to wspominam. Pamiętam jak zawsze z niecierpliwością czekałam na Wasz przyjazd z Moniką ( biedna nie miałam koleżanek bo sami chłopcy wkoło 🙂 )….. ach dużo tego, ale same cudne wspomnienia z dzieciństwa. Teraz każdy zabiegany nie ma na nic czasu, nie myśli o innych i to duży błąd. Czas to zmienić, bo tak blisko :).

    Polubienie

  2. Tak Monika („Mała Monika”) dużo jest tych wspomnień z dzieciństwa, przyjazdy do babci i dziadka jako dziecko kojarzą mi się też z chodzeniem po mleko z kanką, z zabawami w kukurydzy, chodzeniem na łyżwy na stawek w polu, wyprawami rowerowymi, zbieraniem ziemniaków, wycieczkami nad jezioro. No i oczywiście z zabawami z całą naszą paczką Tobą, Martą, Łukaszem…Zadzwonię jak będę u babci to się spotkamy

    Polubienie

  3. Sprawa z pamietnikiem jest niesamowita…
    Wspomnienia, coz nam zostaje po bliskich, kiedy odejda jak tylko wspomnienia. Szkoda ,ze to zycie jest tak urzadzone…Szkoda ,ze musimy przujmowac z pokora fakt, ze ktos odchodzi od nas na zawsze. Trudna sprawa… Tak! Spotykajmy sie z najblizszymi jak najczesciej! 🙂

    Polubienie

    • Tak ten pamiętnik to coś niezwykłego i cudownego! Po 1 że ocalał po tylu latach, po drugie że opisuje tak niesamowite rzeczy z przeszłości mojej rodziny:-)

      Polubienie

  4. rewelacja! To jest niezwykłe, że macie takie wspomnienia w rodzinie sprzed ponad 100 lat i do tego jeszcze spisane. Te fragmenty uświadamiają jak trudno ludziom kiedyś się żyło, jak łatwo wszystko można było stracić. Myślę, że dzisiaj jest nam łatwiej i nie doceniamy tego. Taka prababcia, która potrafi cieszyć się z prawnuków to skarb.

    Polubienie

    • Pamiętnik okazało się, że jest przepisany i wraz ze zdjęciami ma je mój tata na komputerze, właśnie czekam aż mi podeślę wtedy wkleję tu kilka zdjęć też takich z 1922 roku! A prababcia tak uwielbia swoje prawnuki, w sumie ma ich trójkę 🙂

      Polubienie

  5. Asiu… Wzruszyłam się. Tak to cudownie zapisałaś! Ja nie mam już babć i dziadków – tylko „przyszywaną”… I ona chwilkę temu skończyła lat 89 (piękny wiek). Mojej rodzinie graniczna jest 65, tak szybko odchodzą. Ale w mojej pamięci żywe są i obrazy i zapachy – ot zatęskniłam 🙂

    Polubienie

    • Każda babcia nawet „przyszywana” to skarb nikt tak nie pokaże pewnych rzeczy, nie opowie historii naszym dzieciom jak osoba która przeżyła tyle lat…przykre to że odchodzą..ale na szczęście pozostają wspomnienia i póki je pamiętamy dobrze je gdzieś zapisać chyba…

      Polubienie

  6. Oj Asiu jak ciezko mi bylo dzis czytac Twoj blog wszystkie wspomnienia i przemyslenia. Tym bardziej ciezko ze ja teraz mieszkam tak daleko a chcialbym widziec Ciebie rodzicow teraz juz tylko babcie czesciej mam nadzieje ze niedlugo uda mi sie przyjechac…Pamietnik cudowny czytalam z zapartchym tchem czekam na wiecej

    Polubienie

    • Kochana nie chciałam żeby Ci było przykro..nie ma Ciebie fizycznie tutaj, ale dzwonisz, przysyłasz zdjęcia i myślisz o nas wszystkich i to się liczy:-) Ściskam CIę z całych sił!! I Oliverka też. Kocham Was i myślę często o Was

      Polubienie

  7. Przez przypadek znalazłam Twój blog i zaczęłam z ciekawością czytać. Bardzo ciekawa rzecz z tym pamiętnikiem, dodasz jeszcze jakieś wpisy z niego? Zaciekawił mnie podwójnie, bo jestem z okolic w nim opisywanych 🙂

    Polubienie

  8. Moim miasteczkiem rodzinnym jest wlasnie Ozimek…uwielbiam takie stare zdjecia, mam u mamy kilka takich albumow 🙂
    Czasem czlowiek potrzebuje powspominac

    Polubienie

  9. Piękne wspomnienia! Z chęcią przeczytałbym całość, gdyż tak się składa, że historia dotyczy mojego pradziadka 🙂 Jestem wnukiem Mariana 🙂
    Trafiłem na tego bloga dzięki wujowi Zdzisiowi 🙂

    Pozdrawiam serdecznie rodzinkę, której niestety w całości nie było mi dane poznać 🙂 Jestem w szoku, że taka jest rozległa i nie tylko ja próbuję zgłębić historię.

    Paweł Rychter – Oborniki Śląskie

    Polubienie

    • Dopiero dziś odkopałam twój komentarz..Wuja Mariana znam tylko z opowieści babci. Pytałam mamę kojarzy Ciebie jako małego chłopca, też rzadko u Was bywali. Dziękuję za odwiedziny chociaż wirtualne i może kiedyś będzie nam dane poznać się z naszymi rodzinami itp. Pozdrawiam serdecznie Asia

      Polubienie

  10. Pingback: Pamiętnik pradziadka ciąg dalszy.. | myhomeandheart

Dodaj odpowiedź do Asia Anuluj pisanie odpowiedzi